Przed Tobą:
- wideo – jeżeli chcesz obejrzeć rozmowę;
- artykuł – jeżeli wolisz czytanie.
Wersja do oglądania
Wersja do czytania
Ewa Binda: Cześć, moim dzisiejszym gościem jest Klaudia Karkowska, czyli Słowna Agentka z pierwszej edycji Słownej Agentki. Klaudia to osoba, która bardzo prężnie działa i potrafi zrezygnować z pewnych rzeczy, żeby zrobić przestrzeń na coś nowego. Myślę, że najlepiej będzie, jeżeli sama o sobie opowie.
Klaudia Karkowska: Dziękuję za miłe słowa. Już od jakiegoś czasu głośno i odważnie mówię o tym, że jestem korektorką. Zajmuję się korektą tekstów, redakcją, transkrypcją i copywritingiem.
Odkąd pamiętam, uwielbiałam język i zawsze uważałam, że jest on zbyt piękny, aby pozwalać na to, by raniły go błędy. Dlatego założyłam Przychodnię Językową – po to, aby opiekować się słowami, ożywiać teksty, przywracać je do życia. Uważam, że język zasługuje na to, aby o niego dbać.
Prywatnie jestem kociarą, choć ze względu na alergię męża mamy w domu dwie szynszyle. Nie wyobrażam sobie dnia bez podcastów kryminalnych. Od trzech lat mieszkam w Trójmieście, więc pozdrawiam serdecznie z Gdańska.
Ja kiedyś też chciałam mieć szynszyle, ale ostatecznie mam w domu koty.
Przychodnia Językowa to nazwa Twojej marki?
Na początku myślałam, że będę tworzyła firmę pod własnym nazwiskiem, jako Klaudia Karkowska, ale uznałam, że nazwa marki jest bardziej chwytliwa niż samo imię i nazwisko. Sporo ludzi nie ma pamięci do nazwisk, więc myślę, że Przychodnia Językowa lepiej zapadnie w pamięć. Dlatego moja strona internetowa, która właśnie się tworzy, będzie miała taką domenę. Na Instagramie działam jako Klaudia Karkowska, ale w bio dodam również Przychodnię Językową. W najbliższym czasie planuję założyć firmę, również pod tą nazwą.
Masz dosyć długie nazwisko, więc myślę, że rzeczywiście może sprawić trudność w zapamiętaniu.
W Przychodni Językowej mieści się wszystko, czym się zajmujesz – korekta, redakcja, transkrypcja, copywriting.
Gdyby nasza słuchaczka nie wiedziała nic o Tobie, to mogłaby pomyśleć, że działasz od co najmniej pięciu lat, a tak naprawdę wszystko zaczęło się stosunkowo niedawno. Możesz opowiedzieć, jak doszłaś do momentu, w którym masz swoją markę, tworzysz stronę internetową, komunikujesz się z klientami, masz zlecenia na korektę i redakcję? Jaki był ten decydujący pierwszy krok?
Można by stwierdzić, że zaczęło się przypadkiem – choć ja nie wierzę w przypadki, więc myślę, że tak musiało być. Zawsze otaczałam się treściami, które były związane z językiem, ciekawostkami językowymi itd. Pewnego razu na Instagramie pojawiła mi się reklama Twojego kursu – Misji #Interpunkcji – i poczułam, że to coś dla mnie, więc zdecydowałam się dołączyć.
Później wystartowałaś z naborem do pierwszej edycji Słownej Agentki i stwierdziłam, że to jest coś, czego szukałam od dawna, choć o tym nie wiedziałam. Miałam doświadczenie z poprzednim kursem, więc wiedziałam, że każdy Twój produkt mogę brać w ciemno.
Pamiętam, że dołączyłaś w przedsprzedaży, więc podjęłaś decyzję 10 miesięcy temu. Myślę, że jesteś teraz w zupełnie innym miejscu niż wtedy. Wielkie gratulacje.
Tak, zdecydowanie. Wiedziałam, że ten program zmieni moje życie, ale nie spodziewałam się, że zmieni się aż tyle i tak szybko, bo jestem już o wiele dalej niż jeszcze rok temu. Program rozpoczął się pod koniec września ubiegłego roku i pamiętam, że pierwszą klientkę miałam na początku stycznia tego roku.
Czyli jakieś 3 miesiące po starcie. Jestem z Ciebie bardzo dumna.
Pamiętam, że w trakcie programu miałaś celne pytania, uwagi i sugestie dotyczące tekstów. Wiedziałam, że masz talent. Może się to wiązać z tym, że od zawsze miałaś „wewnętrzne radary” – bolało Cię, kiedy widziałaś błędy i wcześnie zainteresowałaś się językiem. Z wykształcenia nie jesteś jednak polonistką – skończyłaś liceum o profilu dziennikarskim.
Tak, w liceum byłam w klasie o profilu dziennikarskim. Już od szkoły podstawowej język polski był moim ulubionym przedmiotem – uwielbiałam pisać, czytać i dobrze się w tym odnajdywałam. Zawsze miałam poczucie, że chciałabym w przyszłości pracować z językiem, ale wtedy jeszcze nie słyszałam o zawodzie korektorki.
Oczywiście istniały takie osoby, bo przecież były książki, były potrzebne redakcje, korekty itd. Myślę, że nie było to jednak tak popularne, a ja miałam wtedy mnóstwo blokujących przekonań, które nie pozwalały mi podejmować działań w kierunku marzeń.
To ciekawy temat, bo bardzo często blokujemy się na własne życzenie. Nie decydujemy się spróbować ani nawet sprawdzić, jakie są możliwości, kto może nam pomóc. W przypadku naszej współpracy to reklama pomogła nam się spotkać. Mogłaś ją pominąć, a jednak zdecydowałaś inaczej.
Co sprawiło, że postanowiłaś spróbować i odważyłaś się na krok w kierunku tego, co kochasz? Pewnie miałaś już sygnały z otoczenia, że dobrze Ci to idzie, być może ktoś zlecał Ci prywatnie jakieś poprawki, ale postanowiłaś zrobić coś więcej, aby uczynić z tego swoją profesję. Pamiętasz, co wtedy czułaś? Czy to była łatwa decyzja, czy ktoś pomógł Ci w jej podjęciu?
To była dosyć łatwa decyzja, ale na pewno pomógł mi mąż, który od zawsze okazuje mi ogromne wsparcie i wręcz popycha mnie do działań związanych z moimi marzeniami. Co wtedy pomyślałam? Kiedy zobaczyłam reklamę Misji #Interpunkcji, pomyślałam, że to jest świetna okazja do tego, aby poukładać wszystko, co już wiedziałam. Zawsze byłam dobra z ortografii i interpunkcji, ale często działałam na wyczucie. Nie byłam do końca świadoma, dlaczego tak, a nie inaczej, dlaczego ten przecinek powinien stać akurat tutaj. Pomyślałam sobie, że Misja #Intrpunkcja z pewnością przyda mi się w życiu, bo uważam, że każdy z nas powinien znać poprawną polszczyznę. Stwierdziłam, że na pewno nic nie stracę, a mogę stać się bardziej świadoma językowo.
Mogło Cię to przybliżyć do celu, który pewnie już się tlił w Twoim sercu. Zapewne wiedziałaś, że Ty też możesz zostać korektorką.
To ciekawe, ale wtedy jeszcze tak nie myślałam. Cały czas szukałam swojej drogi i bardziej myślałam o języku czeskim, który znam i z którym wiązałam swoją przyszłość. Brałam pod uwagę tłumaczenia z czeskiego na polski i odwrotnie, więc pomyślałam, że poprawna interpunkcja przyda mi się w pracy. Wtedy jeszcze nie miałam w planie zostać korektorką.
Widzę wiele punktów wspólnych pomiędzy Tobą a mną – ja też nie skończyłam polonistyki, jestem japonistką, i też wiązałam swoją przyszłość z tłumaczeniami. Później jakoś tak się wydarzyło, że zostałam redaktorką i korektorką, tak jak i Ty.
Dodam, że wiele moich kursantek jest tłumaczkami. Chcą pielęgnować swoją polszczyznę, bo ma to wpływ na ich pracę. Poprawna polszczyzna jest konieczna w zawodzie tłumacza.
Twoja pierwsza decyzja była prosta, ale dalsza ścieżka zawodowa bywała kręta. Zobaczyłaś ofertę Słownej Agentki i dołączyłaś, bo już zdążyłam zdobyć Twoje zaufanie i pokazać Ci, że warto iść dalej. Wspominałaś, że zmieniło się całe Twoje życie. W jaki sposób to się działo i na jakich płaszczyznach?
Tak naprawdę to Ty zmieniłaś swoje życie – bo to Ty podjęłaś decyzję o dołączeniu do programu i bardzo mocno się w niego zaangażowałaś.
Program Słowna Agentka to był taki trochę dodatek do terapii. Naprawdę nie spodziewałam się tego. Przed dołączeniem myślałam, że będziemy się skupiać przede wszystkim na języku. Okazało się, że Słowna Agentka to coś znacznie więcej, bo pracowałyśmy też nad głową, przekonaniami, nastawieniem.
Muszę przyznać, że na początku podchodziłam do tego nieco sceptycznie, chociaż doskonale wiem, że to ważne. Nie spodziewałam się, że to wszystko tak bardzo się ze sobą łączy.
I właśnie od tego się zaczęło – Słowna Agentka pozwoliła mi przepracować błędne przekonania, których miałam w głowie mnóstwo.
Czy możesz się nimi podzielić? Być może takie same przekonania mają też inne dziewczyny. Jestem ciekawa, co Cię wtedy blokowało i co udało Ci się pokonać.
Wydawało mi się, że wciąż jestem niewystarczająca i powinnam wiedzieć o wiele więcej. Czułam, że nawet jeśli opanuję świetnie interpunkcję, ortografię itd., to i tak będzie za mało, i tak nie dam rady. Narzucałam na samą siebie ciężar w postaci przekonania, że korektorka nie ma prawa popełniać błędów. Uważałam, że jeśli popełnię błąd, to nie nadaję się do bycia korektorką i nie powinnam tego robić.
Wiem już, że to nieprawda, bo korektor i redaktor są tylko ludźmi. Jestem bardzo dokładna,a i tak zdarza mi się coś przeoczyć, ale to normalne.
Zdjęłam z siebie tę presję i nie dążę już do tego, aby było perfekcyjnie, bo wiem, że nigdy nie będzie. Dążę więc do tego, żeby było po prostu dobrze.
Zrozumiałam, że korekta to minimalizowanie błędów, a nie osiągnięcie perfekcji, bo tego się nie da osiągnąć. Walka z tymi przekonaniami pozwoliła mi uwierzyć w siebie i poczuć się pewniej. Z takim podejściem jest mi teraz o wiele łatwiej.
Miałam też przekonanie dotyczące doświadczenia zawodowego. Czułam się gorsza od innych przez to, że jestem na początku swojej drogi – nie miałam doświadczenia ani rekomendacji klientów. Wydawało mi się, że z tego powodu nie mogę zarabiać dobrych pieniędzy. Dzisiaj wiem, że jest inaczej.
Oczywiście, są różni ludzie i dla niektórych ważne jest doświadczenie i portfolio. Podczas Słownej Agentki wielokrotnie podkreślałaś, że klient przychodzi do nas z konkretnym problemem i jeśli potrafimy mu pomóc, to wszystko jest w porządku i nie potrzebujemy kilkunastu lat doświadczenia.
Dodam, że portfolio i doświadczenie służą do wzbudzenia zaufania klienta, ale jeśli możemy zrobić to w inny sposób – pokazując, że wiemy, co robimy, i odpowiednio się komunikując – to i tak sprawimy, że zdecyduje się na współpracę. Nie trzeba walczyć o zlecenia ani mieć nie wiadomo ile pozycji w portfolio.
Jesteś świetnym dowodem na to, że można zacząć budować portfolio redaktorskie i korektorskie dzięki płatnym współpracom, bo zarabiałaś od początku. Powiedz, jak to wyglądało od strony finansowej. Czy decydowałaś się na współprace charytatywne czy od razu działałaś z myślą o tym, że to po prostu sposób na zarabianie?
Od początku wiedziałam, że to sposób na zarabianie. Wiedziałam, że wykonuję naprawdę ciężką pracę. Korekta to wymagające zajęcie – trzeba mieć wiedzę, poświęcić czas i być naprawdę bardzo dokładnym. Uważałam, że należy mi się zapłata za tę pracę.
Dzięki współpracy z pierwszą klientką, która pojawiła się już niespełna 3 miesiące od rozpoczęcia kursu, zwrócił mi się jego koszt. Zarobiłam nawet więcej niż początkowo zakładałam, więc byłam bardzo zadowolona. Nigdy nie planowałam pracować charytatywnie.
W programie umieściłam moduł „Nastaw się na biznes, a nie na hobby” ze wskazówkami coachki Emilii Wojciechowskiej. Sama też staram się ze wszystkich sił zaszczepić w kursantkach nowe, wspierające przekonanie, że można zarabiać i że to po prostu inwestycja w przyszłość. Na dodatek taka, która nie tylko daje źródło dochodu – czy dodatkowego, czy głównego – ale też pomaga odżyć, bo ta praca daje wiele satysfakcji.
Pamiętam, jak napisałaś do mnie, że się cieszysz z pracy w domu, na własnych warunkach. Opowiesz, jak wygląda Twój dzień?
Ta niezależność jest wspaniała. Już jako nastolatka marzyłam o takim trybie życia. Chciałam pracować w zaciszu domowym i działać po swojemu, bo życie w zgodzie ze sobą jest dla mnie bardzo ważne. Przekonałam się, że praca etatowa mi nie służy, dlatego też krok po kroku dążyłam do tego, aby w końcu pracować z domu.
Jak teraz wygląda mój dzień? Chciałabym, aby zaczynał się wcześniej: mój mąż również pracuje z domu i lubi sobie pospać, dlatego nie mam wystarczającej motywacji, aby wcześnie wstawać. Dzień zaczynam nieraz dopiero o 9:00, 10:00. Nie wyrobiłam sobie jeszcze regularności i stałych rytuałów. Zdarza się jednak, że wstaję wcześniej, i zauważyłam, że praca z samego rana bardzo mi służy. Mój mózg jest wtedy świeży, dobrze mi się pracuje, nie jestem jeszcze przebodźcowana mediami społecznościowymi itd.
Mam motywację, aby w końcu wypracować sobie wspomnianą rutynę, ale na ten moment zaczynam i kończę dzień dosyć późno. Staram się wyłączyć komputer najpóźniej o 18:00, aby mieć czas na spacer czy odpoczynek. Godziny przedpołudniowe i całe popołudnie spędzam najczęściej przy biurku.
Dbasz o swoją markę na różnych polach – jesteś w trakcie samodzielnego pisania tekstów na swoją stronę.
Tak. Mam też sporo mniejszych zleceń – to głównie korekty newsletterów. Jakiś czas temu robiłam redakcję i korektę bajki. To była naprawdę bardzo miła współpraca i bardzo cenne doświadczenie.
W tej chwili priorytetem jest dla mnie skupienie się na budowaniu własnej marki, na rozpoczęciu działań na Instagramie i uruchomieniu własnej strony internetowej. Prawda jest taka, że do tej pory nie wychodziłam jeszcze do klienta i nigdzie się nie ogłaszałam. Współprace były głównie z polecenia i tak naprawdę udało mi się je podjąć dzięki temu, że to Ty mnie poleciłaś.
To całkowicie Twoja zasługa – tego, co robisz, i Twojej pracy. Mogę komuś pomóc, czyli go polecić, ale później to on sam musi sobie poradzić.
Warto zaznaczyć, że spłaciłaś z nawiązką cały program i tak naprawdę nie musiałaś mieć ani strony, ani konta w mediach społecznościowych, żeby znaleźć klientów i spełnić ich oczekiwania.
Z czasem trzeba jednak wejść w tematy marketingowe i wizerunkowe, żeby się rozwijać. Nie uciekniemy przed tym, dlatego chciałam przekazać w Słownej Agentce, że to, co robimy jako korektorki i redaktorki, to tak naprawdę sprzedaż swoich usług.
Wiele osób może tego nie dostrzegać, a przecież zlecenia muszą w jakiś sposób do nas trafiać i to my musimy wyjść z ofertą do innych. Na szczęście możemy to robić na własnych zasadach.
Klaudia, czy uważasz, że kurs korekty jest niezbędny, żeby zostać korektorką?
Myślę, że nie jest konieczny do tego, aby zarabiać na korekcie, ale z pewnością jest ogromnie pomocny. Jest w nim cała wiedza i wszystko jest podane na tacy, w jednym miejscu. Myślę jednak, że jeśli ktoś jest ambitny i potrafi działać we własnym zakresie, to jest w stanie nauczyć się tych wszystkich rzeczy związanych z wykonywaniem korekty, z programami, jest w stanie zrozumieć język. Kluczowe w takiej sytuacji jest pewnie to, aby działać regularnie i umieć się zorganizować tak dobrze, aby zrobić to samodzielnie. Myślę, że jest to trudniejsze, ale z pewnością możliwe, a kiedy ktoś poczuje się pewnie, może po prostu próbować, bo najważniejsze jest działanie.
Zachęcam, żeby nie czekać na magiczną chwilę. Chciałam jeszcze zwrócić uwagę, że przydaje się pomoc osoby, która powie, co robisz dobrze, a co jeszcze możesz podszlifować.
Pamiętam swoje początki – wtedy nieocenioną pomocą były dla mnie chwile, gdy ktoś mówił: „Hej, tutaj nie powinno tak być” albo „A może zrobisz to w ten sposób?”. Brakuje tego, kiedy działamy same.
Ale rzeczywiście można próbować na własną rękę i zacząć pomagać klientom, kiedy poczujemy się gotowe. A raczej – kiedy postanowimy, że jesteśmy gotowe, bo moment gotowości, o czym mówimy w Słownej Agentce, może nie nadejść. Zawsze czujemy, że jeszcze musimy się czegoś douczyć w zakresie języka, biznesu czy działania w sieci. To jest naprawdę duży projekt i – co widać na Twoim przykładzie – nie wszystko się dzieje od razu. Ty najpierw zadbałaś o podstawy, a potem przekonałaś samą siebie i świat wokół, że jesteś gotowa, żeby zarabiać na korekcie.
Myślę, że słuchają nas dziewczyny podobne do Ciebie – które uwielbiają język i książki, nie czują się dobrze na etacie albo chcą robić w życiu coś więcej. Co doradziłabyś takiej osobie jak Ty sprzed lat?
Myślę, że kluczowe jest dogadanie się z samą sobą, poznanie siebie, zrozumienie swoich potrzeb oraz tego, co nam służy i nie służy. Tak jak na przykładzie etatu – wiedziałam, że poczuję się lepiej, gdy zacznę pracować w zaciszu domowym, na własnych warunkach.
Ważne jest też działanie – nawet malutkie kroczki, ale regularne, zbliżają nas do celu. Sobie sprzed 2 lat powiedziałabym, że inni ludzie zawsze będą gadać i zawsze będą wiedzieć lepiej, więc nie warto się nimi przejmować. Dla mnie to bardzo ważne, bo zawsze przejmowałam się tym, co ludzie powiedzą. Nareszcie dojrzałam, przepracowałam to i już rozumiem, że opinia innych nie ma żadnego znaczenia. Polecam zdrowy egoizm, zaopiekowanie się sobą i dążenie do spełnienia własnych marzeń bez oglądania się na innych.
To bardzo wartościowa wskazówka. Czasami tak bardzo skupiamy się na opinii z zewnątrz, że same siebie blokujemy. W rezultacie nie pozwalamy sobie na prawdziwy rozwój i zamiast dążyć do własnych marzeń, spełniamy cudze oczekiwania.
Świetnie, że miałaś wsparcie męża. U mnie było podobnie – starałam się o posadę w redakcji, ale trudno mi było podjąć tę decyzję samodzielnie. Potrzebowałam wsparcia, bo nie miałam żadnych doświadczeń edytorskich. Przeczuwałam, że to może sprawiać mi radość, ale nie byłam pewna. Skąd mogłam być pewna, skoro jeszcze nie spróbowałam? A przecież korekta i redakcja to dużo więcej niż tylko ortografia i interpunkcja. Często potrzebny jest zmysł pisarski, żeby coś stworzyć, inaczej ułożyć zdania i zadbać o przekaz, a nie tylko o literówki. To bardzo rozwijająca praca.
Zrezygnowałaś z etatu i jesteś już zupełnie samodzielna. Czego mogę życzyć Ci na przyszłość?
Przede wszystkim zdrowia i spokoju, bo jak to będę miała, to ze wszystkim innym sobie poradzę. Jest we mnie sporo wiary i nadziei, że wszystko mi się poukłada i ten mój biznes zacznie się rozwijać. Myślę, że będzie dobrze.
Klaudia, życzę Ci, abyś po prostu podejmowała decyzje i nie martwiła się na zapas bez względu na to, w jakiej sytuacji się znajdziesz. Z Twoich słów wynika, że działasz konsekwentnie i małymi krokami. Wiesz, czego chcesz, i myślę, że dobierzesz środki do tego, aby zrealizować swój cel.
Wkrótce zadebiutuje strona Przychodni Językowej, będzie można znaleźć Cię w internecie i podjąć współpracę. A na razie jesteś na Instagramie jako Klaudia Karkowska.
Na razie tak. Myślę, że we wrześniu będę mogła już zaprosić na stronę, bo wymyśliłam sobie, że ruszę z nią 9 września – zrobię sobie taki prezent na drugą rocznicę ślubu.
Świetnie samemu ustalać takie deadline’y, zwłaszcza kiedy pracujemy jako freelancerki i nie mamy nad sobą szefa.
Było mi bardzo miło Cię gościć. Myślę, że jesteś wzorem do naśladowania albo raczej – przykładem możliwości, jak dużo daje nam nie tylko wiedza, ale też poukładanie sobie pewnych rzeczy w głowie.
Przyjmujesz perspektywę, że nie wciskasz niczego klientowi, tylko mu pomagasz. Warto czasami więcej myśleć o klientach niż o swoich obawach. Dziękuję jeszcze raz, trzymam kciuki za rozwój Twojej marki i za to, żeby to, co robisz, zawsze sprawiało Ci ogromną przyjemność.